compan
Komentarze: 0
Otatnio wogole niemoge sie zmobilizowac do pisania..... a tyle sie dzieje. Bardzo kogos zranilam.... nawet nie zdawalam sobie sprawy z tego jak bardzo. Adam odezwal sie do mnie po kilku miesiacach.... Adam ktory tak mnie kochal i tyle mnie nauczyl. A ja wszystko spieprzylam bo nie umialam odwzajemnic tego uczucia. Nie odzywalam sie do niego bo balam sie ze go bardziej zranie.... a okazalo sie ze wlasnie tym go zranilam. Zawsze wydawalo mi sie ze jak ktos mnie tak mocno bedzie kochal to ja tez go tak pokocham i bedzie idealnie.... a wtedy poczulam ze tak sie nie da. Nie umielam go tak kochac jak on mnie.... i wiem ze niepwonnam ale mam przez to poczucie winy. Nie chcialam mu rozbijac rodziny, bo nie przezylabym tego gdyby jego dzieciaki cierpialy przezemnie.... w zwiazku z tym uciekalam..... uciekalam jak najdalej od tej milosci. Mowilam mu w kolko ze go nie kocham, ze nie mozemy byc razem.... a potem pojawil sie Robert i juz mialam usprawiedliwienie. Nie jestem sama, nie moge sie zwiazac.... i Adam odszedl... zamilknol.... myslalam ze na zawsze..... tesknilam bardzo ale balam sie zadzwonic, zeby go nie ..... ech..... smutno mi bo nie wiedzialam ze tak go zranilam. I nagle sie odezwal. Taki zupelnie odmieniony. Z mojego spokojnego, ulozonego Adasia zrobila sie facet ktory szaleje i "uzywa zycia". Nie czulam w nim dawnego Adama.... a on mowil ze chcial byc taki jak ja, sprobowac zyc jak ja.... i ze mysli o mnie caly czas i nadal kocha..... Juz dawno tak nie plakalam....
Dodaj komentarz