czekoladowa poduszka
Komentarze: 0
No nareszcie sie uporalam z archiwum i grafika.... i moge przejsc do poprzedniej nocy :o).
Mimo tego ze bylam padnieta po calym dniu intelektualnego wysilku to jakos nie moglam zasnac. Wczesniej bylam u babusi bo miala urodziny, kupilam jej CD mate.o, jeszcze nie ma wrazen ale mam ndzieje ze beda dobre. Poryczalam sie u niej strasznie bo mi sie zebralo na wspomnienia i na jakies bolace przezycia. Ja jednak nie umiem panowac nad emocjami..... Potem przyjechal po mnie Andrzej i pojechalismy do mnie na ploty. Po obgadaniu wszystkich mozliwych osob z naszego towarzystwa, A oswiadczyl ze wybiera sie do swojej Katrin boskim tiko, koreanska limuzyna swojej ciotki. No coz.... a juz myslalam ze tez pojade na wycieczke do francji... ale pewnie nie ma szans na dojazd dalej niz do bramek A4. Moze uda nam sie calym gronem wybic mu ten genialny pomysl z glowy.
Mirek nareszcie dostal prace. Nie jest moze ona imponujaca ale zawsze to cos. Ciesze sie, bo jak zwykle za duzo i za bardzo sie o wszystkich martwie, a ze jego bardzo lubie to martwilam sie tez bardzo. Wieczorem pogadalam na necie z Konradkiem.... w piatek moze bede juz jadla jego maliny. Nie moge sie doczekac bo malo kto mnie tak rozsmiesza i jest taki mily.... :o))))
No i nie moglam zasnac.... lezalam w lozku i rozmyslalam o wszystkim. I nie dawal mi zasnac zapach czekolady... a z czekolada mam tyle dobrych wspomnien... i jakos sie tak blogo rozmarzylam.... i przypominaly mi sie takie mile chwile, takie z lazmi radosci. Spacer na mazurac i siedzenie do nocy na pomoscie..... goraca czekolada w srodku lodowatej zimy w gorach..... batoniki wymieniane na caluski..... jasnoniebieska koszula kupowana w malym sklepiku na rogu kolo fabryki cukierkow czekoladowych wedela..... niedzielne powroty do domu, kiedy ide na dworzec wschodni w warszawie kolo fabryki czekolady na grochowskiej.... zapach kawy czekoladowej ktora parzylam rano jak sie obudzil..... bita smietana i wiorki czekoladowe...... delicje maczane w zielonej herbacie.... drink z gorzka czekolada podczas jesienie spedzonej w Londynie..... same takie pozytywne rzeczy. Nie bylo wczoraj zlych mysli, nie bylo zalu do tego co stalo sie pozniej..... Nawet sie smialam sama do siebie... a moze do sufitu albo do niezawodnego pluszowego misia, ktory wytrwale ze mna spi niezaleznie od moich kaprysow. Bylo by idealnie gdybym tak mogla chodzic zawsze spac z takimi pozytywnymi myslami.... i zasypiac z jakims milym zapachem. Mam z dziecinstaw duzo takich zapachow.... np. kiedys ladnie pachnialy frezje w babci w kwaiaciarni... dzisiaj wszystko juz jest na sztucznych nawozach i juz tak nie pachna. Albo zapach siana w stodole na wsi.... no to juz nie z takiego dziecinstwa bo nie spalam sama w tej stodole :o))). O... albo zapach wody po goleniu adidasa.... takiego jak uzywal moj tata, to niesamowite jak potrafilam czuc sie bezpiecznie przy kims kto tak samo pachnial. Duzo jest takich zapachow.... A wczorajsza czekolada.... jak rano sie obudzilam to przypomnialam sobie ze na stoliku staja herbatniki w czekoladzie.... dwa male ciasteczka a tyle milych wspomnien. :o)))
Dodaj komentarz