kawalek niewiernosci
Komentarze: 0
Od kiedy mam nowy komputer zdarza mi sie stracic troszke czasu na nadrabianie zaleglosci z filmografii. Jakos nie mialam do tego przez dluzszy czas glowy - no i moje poprzednie urzadzonko nie dawalo mi totalnych szans na ogladniecie czegokolwiek, bo nawet minutowe pornosy sie wieszaly :o). Ale oststnio sie strasznie rozpastwilam i np dzisiaj zdarzylo mi sie ogladnac nawet dwa filmy. Nieco ucierpiala na tym moja wiedza z zakresu metodyki wychowania resocjalizujacego, ale zwazywszy na to ze siedze wlasnie w rozciagnietym swetrze, spodenkach w spadku po kims kto je kiedys bardzo, bardzo , bardzo dawno u mnie zostawil i frotowych skarpetkach z totalnie rozwalonymi wlosami i wcale ale to wcale nie mam ochoty ruszac swojego slicznie wypielegnowanego tyleczka z domu na ten deszcz to jest szansa ze metodyka jednak zajmie mi z godzinke a moze nawet dwie tego wieczorka. Moje mysli uciekaja jednak do kinematografi. Nie wiem moze ja tak trafiam a moze to sa takie tendencje ze aktualnie w filmach jakos nie ma wyraznie dobrych i zlych postaci. Nie jest juz tak, ze jest gosc dobry, jest gosc zly - przez caly film ten dobry biega za tym zlym po czym w tryiumfalny sposob go unicestwia sciagajac z ziemskiego padolu. Bywa tez tak ze jest ten dobry bardzo wyrozumialy i nawet jesli ten zly wybil mu cala rodzine i jeszcze pol miasta to nie zarzynaja go na miejscu tylko pakuja do wiezienia - wtedy zawsze jest szansa na "part two" - tego filmu. Nagle czlowiek siedzac przed TV albo innym dowolnym ekranem, nie ma cienia sznasy na relaks - zrobilo sie tak ze trzeba myslec. Hmmmm.... moze dlatego kina upadaja jedno za drugim, bo przeciez wygodniej bylo by nie myslec. Nie bede sie teraz rozprawiala na tym jak to mi zle z tego powodu ze za duzo czuje i ze za duzo mysle.... Chcialam w zasadzie napisac , ze jestem zauroczona jedna scena z filmu "Niewierna". Caly film... hmm.... jakos nie podejme sie krytyki bo jeszcze go w pelni nie przemyslalam. Ale piekna scena, ktora naprawde mnie powalila...... Kiedy kobieta pierwszy raz przespala sie ze swoim kochankiem i wraca metrem do domu (jest szansa ze jest to pociag podmiejeski ale cholera wie tych amerykanow :o)). Ta aktorka zrobila cos niesamowietgo. Tak wspaniale uchwycila mieszane emocje ze az mnie zatkalo. Wielka radosc z powodu cudownego popoludnia i ogromne poczucie winy z powodu zdrady meza. Zadko widzialam cos takiego w kinie. Chyba tylko doktor Lecter w "Milczeniu owiec" tak mnie urzekl wyrazistoscia. Taka maksymalana realnosc emocji. Przewijalam ta scene kilka razy.... naprawde kazdy szczegol tam jest idealny.... Jestem oczarowana. A caly film... hmm... musze go porzadne przemyslec.
Dodaj komentarz