lis 26 2002

stara pomieta milosc i kibice legii


Komentarze: 1

No troche juz nie pisalam..... nawet nie wiem co od tego czasu sie dokladnie wydarzylo... wiem co dzieje sie oststnio. W sobote wieczorem mialam bardzo bezposrednie spotkanie z kibicami legii w warszawie. Ja malo sportowa jakos nie domyslilam sie ze jest mecz i chlopcy wracali akurat o tej porze w ktorej mnie dane bylo skonczyc zajecia.... zawladneli autobusem i spiewali wszystkie mozliwe przyspiewki o legii i innych klubach.... dowiedzialam sie np ze wisla z penisa wytrysla itp. Bylo nawet przyjemnie, tzn smiesznie. Jestem pelna podziwu dla tworcow tych przyspiewek i dla projektantow szalikow... naprawde trudno gdzie indziej o taki artyzm. Najciekawsze bylo to ze ten co intonowal te wszystkie przyspiewki w pewnym momencie zachrypnol i nie mogl wydobyc z siebie niczego a co gorsza zadnego przeklenstwa.... nastapila wiec chwilowa dezorientacja w tlumie szalikow ale zaraz znalazl sie nowy "dobosz" i juz po chwili dostalo sie i gornikowi i tym z lodzi. Podroz az do samego centralneno byla bardzo ciekawa.... na centralnym niestety chlopaki troche sie przezedzili i juz nie spiewali z taka para jak wczesniej :o(. Niemniej jednak bylo to naprawde ciekawe doswiadczenie.

Z nowych myli w mojej glowie pojawily sie wszechobecne dynie i arbuzy. Po jednej opowiesci tak mi weszly do glowy ze nie chca z tamtad wyjsc i zadne zabiegi poznawcze ani behavioralne nic a nic nie daja..... ale jakby tak wziac takiego dojrzalego arbuza.... upackac sie w nim totalnie i rozsmarowac na.... hmmm... koniec tematu bo mnie ponosi za bardzo :o) . A ten co mi to opowiedzial niech ma wielkie poczucie winy z powodu zaprzagniecia moich mysli do ciaglego wyobrazania sobie dyn i arbuzow!!!! :oPPPP

W gustach muzycznych u mnie raczej stale bez zmian. Chociaz oststnio na nowo odkrywam stara poczciwa Tori Amos. Slucham w kolko kilku utworkow i jestem w nich zakochana..... idealnie komponuja sie z Tetmajerem czytanym przy cynamonowej swieczce. Mimo tego ze jestem lekko zabiegana staram sie nie zostawiac w koncie poezji, ulubionych obrazow i muzyki. W tym malo sie zmienia.... lubie wieczorem przy swiecy przeczytak kilka ladnych wierszykow i posluchac muzyczki. tak zeby na kilka chwil sie wylaczyc i byc tak egoistycznie tylko dla siebie. teraz robi sie bardzo wczesnie ciemno wiec chyba na okres zimowy zaprzestane moich spacerow po lesie bo po ciemku to raczej malo przyjemnie.... no chyba ze znajde jakiegos partnera do spacerow.... ale poezja zostaje, takich kochanek sie nie porzuca :o).

Z wielkich nowosci dzisiejszego dnia to przeprowadzilam godzinna rozmowe z moim chlopakiem z czasow LO. Tzn z moich czasow LO bo on jest 10 lat starszy ode mnie... co nie znaczy ze madrzejszy.... raz na rok zbiera go na wspominanie o strych czasach i ma wielka potrzebe spotkania mnie i wmawiania sobie jaka to modelowa role odegral w moim zyciu.  czasami mi sie wydaje ze zna mnie na wylot. ze nikt nigdy mnie tak nie poznal jak on, ze nikt nie zadal sobie trudu patrzenia mi w oczy tak gleboko i z takim zrozumieniem.... ale dobrych chwil przez cztery lata bylo miedzy nami  malo... zdecydowanie za malo zeby moc tworzyc cokolwiek dalej.... on chcyba teraz po kilku latach zdal sobie z tego sprawe. Dzisiaj jak ze mna rozmawial to stwierdzil ze on teraz wogole mnienie zna. Ze jak kiedys mogl przewidziec kazdy moj gest, kazde moje slowo to teraz mimo tego ze gada mu sie ze mna tak dobrze jak kiedys to nie jest w stanie nawet zgadnac co ja mysle i ze go to wkurza i ze musimy poznac sie jeszcze raz. jakos szczerze mowiac malo mam ochote na to zapoznawanie, bo wiem co on knuje... wbrew pozorom nie zmienil sie zabardzo. Myslalam o tym jakie wszystko jest wywrotne... jeszcze kilka lat temu nie wyobrazalam sobie dnia bez tego faceta... nie oddychalam bez niego i bylam w stanie poswiecic dla niego naprawde wszystko... teraz... glupio powiedziec, moze nawet zabrzmi to bezdusznie - jest mi calkiem obojetny. Moze przez to ze wyrzadzil mi tyle krzywdy, ze tak bardzo mnie bolalo..... Sam dzisiaj mi powiedzial ze on wie ze ja go chce wymazac z pamieci ale zna mnie na tyle ze o ile poradze sobie ze zlymi chwilami to te dobre zostana we mnie na zawsze..... No i to mnie wkurza ze mial racje... bo jak mam zapomniec moje 18 urodziny, dwie butelki prostego wina i kochanie sie w krzakach na moim czarnym plaszczu.... Jak moge zapomniec jak mnie uczyl rachunku prawdopodobienstwa na farbkach plakatowych i sie wkurzal ze nic nie rozumiem.... tak smiesznie trzymal papierosa jak sie denerwowal.... jak moge zapomniec spanie w klubie na podlodze i w szatni na kurtkach jakis ludzi.... wkacje na maurach jak mnie szukal lodka po jeziorze a ja spacerowalam po lesie..... ale wiecej bylo chwil ktore bolaly.... zdrad, awantur, wodki, kacow, imprez i wszystkiego do okola co sprawilo ze za wczesnie zrobilam sie dorosla..... Tego tez nigdy nie zapomne... niestety... i jak pierwszy raz podniusl reke.... jak obiecalam sobie ze go znienawidze.. ale mi sie nie udalo.... baby jednak sa glupie.... Dzisiaj duzo o tym mysle.... teraz nigdy bym sobie nie pozwolila na to zeby ktos mnie tak traktowal.... no ale coz, moze wlasnie taka cene trzeba zaplacic jak sie czlowiekowi wydaje ze jak ma 17 lat to jest juz dorosly.... Mimo tego ze on naszego definitywnego rozstania minely prawie cztery lata to jeszcze kilka miesiecy temu nie chcialam go spotykac.... balam sie sama siebie ze wywola we mnie za duzo emocji a sama nie wiedzialam jakie to beda emocje.... a teraz... dzisiaj..... jest mi zupelnie obojetny. A skoro tak jest to pewnie nie byla milosc... wierze ze jak pokocham naprawde to juz nie przestane..... nigdy..... nigdy.....

Chyba tym wypisaniem rozprawilam sie w koncu z przeszloscia.......

gaja : :
27 listopada 2002, 15:36
Ciagle daleko... ech. Pozdrovka :))

Dodaj komentarz