wiara
Komentarze: 0
Usilowalam dzisiaj pogodzic sie z Bogiem. To juz kolejny raz w moim zyciu, kiedy sie na niego porzadnie wscieklam. I moze wsciekalabym sie tak dalej gdyby nie swiadomosc tego jak bardzo on mnie kocha. Moze nie wybaczalabym mu tak latwo gdyby nie to ze kilka razy wyciagnol mnie z wielkich opresji i stanol na drodze do realizacji naprwade wielkich glupot. Wiec chcac nie chcac ma Gość u mnie kredyt zaufania. Pochodzilam dzisiaj po lesie... jejku jakie to piekne uczucie kiedy depta sie po mokrych lisciach w pelnym poludniowym sloncu. I tak sobie gadalam i gadalam..... I pogodzilam sie juz z tym ze Ewelina jest aniolkiem. Czasami Jego intencje naprawde wydaja sie idiotyczne, co zreszta Mu zakomunikowalam.... ale tak chodzilam i chodzilam... i naprawde staralam sie zrozumiec. Nie mam pewnosci... ale mam wiare, i nie chcialabym zeby stalo sie cos takiego co by mi ja moglo odebrac. Chociaz kilka razy tak bylo ze sie troche zlamala, troche pomiela, troszke chorowala... ale teraz jest mocna. I chce zeby taka zostala. Boje sie tylko jutrzejszego pogrzebu.... zawsze panikowalam przed pogrzebami... ale pozegnamy ja wszyscy razem... wszyscy przyjaciele.
Smierc nie jest straszna. Chociaz zawsze sie jej balam, to jak ja zobaczylam w lipcu to stwierdzilam ze jest nawet piekna. Zmarla moja prababcia.... byla juz taka bienda i chora... od jakiegos czasu nie wstawala.... zmarla jak bylismy wszyscy w domu... z dolu uslyszalam krzyki mojej babci... wybieglam na gore i zobaczylam co sie stalo. Lezala taka piekna.... nie miala na twarzy tego grymasu bolu, miala piekna cere i lezala taka spokojna.... taka dostojna... i wtedy pomyslalam o tym ze smierc jest piekna i spokojna. Zwariowane i przykre jest to co sie dzieje dookola... ludzie ktorzy krzycza i placza, godzinne czekanie na pogotowie zeby orzekli zgon, wszyscy biegajacy po domu i omojajace dokladnie pokoj w kotorym lezy zmarla osoba... wszyscy wtedy znajduja sobie mase innych rzeczy ktore musza wlasnie wtedy zrobic. Zostalam wtedy z tym wszystkim sama.... moi rodzice jakos nie zabardzo byli pomocni, tzn siedzieli na dole w domu id zwonili na pogotowie... moja ciocia sie bardzo starala, ale ktos musial zajac sie moja babcia... wiec wydelegowalam ja do pokoju obok... i ja zostalam z moja kochana prababcia sama.... chyba nigdy nie zapomne tego jak przyjachali po nia i zakrywalam jej twarz kocem.... to pierwsza taka bilska osoba ktora mi umarla.... a na pogrzebie motyle latatly kolo trumny.... dzisiaj o tym wszystkim myslalam... i musze przyznac ze smierc jest naprawde piekna, taka majestetyczna... i daje ukojenie.
Jest tez duzo takich pozytywnych rzeczy... Po pierwsze moj kochany braciszek przyszywany. Nagle odnalazl sie po kilku miesiacach i znowu mozemy gadac i gadac.... coprawda jest bardzo daleko, ale czuje jego obecnosc caly czas. Wiem ze jest i to jest cudowne uczucie. Po drugie zajecia w szkole robia sie coraz bardziej interesujace i nawet porzesiedzialam 11 godzin w sobote... no moze z lekkim bolem posladkow wrocialam do domku... ale nie nudzialam sie. Po kolejne swieci slonko.... itd itd. Mimo wszystko nalezy szukac pozytywow, zycie jest za krodkie zeby sie martwic.... nalezy miec szacunek do waznych rzeczy ale nie dominowac siebie dolami..... Moze naprawde tak jest ze we wszystkim jest cos pieknego......... chcialabym w to wierzyc.....
Dodaj komentarz