wlasnie dwoiedzialam sie przypadkiem o nowym...
Komentarze: 2
Myslalam dlugo nad ta notka. Od dluzszego czasu chcialam napisac cos konstruktywnego.. a moze nie konstruktywnego tylko jakies swoje przemyslenia na temat znienawidzonego przezemnie slowa "zawsze". Bmp mnie jakby do tego bardziej nakrecil jedna notka wiec siadam i pisze. Bardzo nie lubie tego slowa bo kojarzy mi sie z wszystkimi niedotrzymanymi obietnicami w moim zyciu. Kiedy ktos mi mowi "na zawsze" to odrazu moge wnioskowac ze w niedalekiej przyszlosci pojawia sie powazne problemy. Robert byl taki. Karmil mnie poprostu tym slowem a ja przelykalam i bardzo mi smakowalo.... szkoda tylko ze potem mialam tak wielkie niestrawnosci. Tak naprawde dopiero teraz uswiadamiam sobie jak wielki mial na mnie wplyw ten kawal skurwysyna. Tylko o dwoch moich bylych facetach wyrazm sie zle. jedem mial tendencje do poslugiwania sie slowem "zawsze" w wielkim nadmiarze, drugi mial wielka zdolnosc do poslugiwania sie w nadmiarze moja karta kredytowa. Genaralnie jak ludzie rozstaja sie z braku to ja sie rozstawalam w takim spojrzeniu z nadmiaru. Sama sie dziwie jakie moge miec czasami ciekawe podejscie... :o)) i teraz sobie uswiadamiam jak bardzo sie boje niektorych zwrotow, ktore badz co nadz uzywa sie codziennie bez wiekszego zabarwienia emocjonalnego. Czasami jak slysze "skonczmy z tym" albo "ja juz dluzej nie moge", albo "musze nad tym pomyslec", "lepiej zebys zapomniala" itp, to mnie normalnie zamraza. Sama nie wiedzialam jak to sie we mnie wszystko wyrylo. Myslalam ze to jest za mna i ze juz nie bede do tego wracala. Ale moze tak jest ze jesli ja sama uwazam jakies slowa za wazne to oczekuje od innych ze tez traktuja je powaznie, a przeciez nie kazdy traktuje zycie i uczucia tak samo. Np. takie slowo "kochanie". Tylko do jednego faceta w zyciu tak mowilam i nieswiadomie wyrwalo mi sie dwa razy ostatnio. Naprawde sie wyrwalo bo to dla mnie wazne slowo i nie mowie tak do kazdego kumpla. Chociaz moze to o czyms swiadczy... nie bede teraz o tym myslala. Gadam duzo ale nienawidze szastania slowami. I takie tez jest slowo zawsze. O ile moge go uzywac swiadomie do opisywania wlasnej przeszosci to jestem bardzo powsciagliwa do uzywania go w odniesieniu do przyszlosi a jeszcze bardziej w odniesieniu do drugiego czlowieka. Moze wiaze sie to jakos z niepewnoscia, a tej ci u mnie ostatnio pod dostatkiem. Boje sie takiego dnia w ktorym bede musiala postanowic cos "na zawsze". Tylko ze nie mam pojecia czy to jest strach przed podjeciem odpowiedzialnosci za moja decyzje czy tylko jakas wbita do glowy obawa przed tym cholernym slowem, ktore tak nieodlacznie kojarzy mi sie z cierpieniam. Chyba drugim takim groznym dla mnie slowem jest "nigdy". "zawsze bede cie kochal - nigdy cie nie zostawie" - same bzdury.... szkoda ze bzdury, szkoda ze tak bardzo jestem do tego zrazona. Czasami sama sie sie dziwie jak moglam sie tak uprzedzic do glupiego slowa. Ale jak o tym mysle to tak bardzo sie boje... jestem wtedy takim zbitym dzieciakiem szukajacym oparcia.... i tu w moim skomplikowanym jestestwie pojawia sie kolejny problem.... boje sie oprzec. To jest cos czego bardzo pragne i czego sie boje - wrecz dylemat dziewicy - chcialaby a sie boi. Kiedys powiedzialam jednemu znajomemu podczas spaceru po plantach ze ciagle tak samo glupio postepuje, bo ciagle ktos mnie zawodzi, sprawia mi bol a ja nadal umiem zaufac drugiemu czlowiekowi ale bardzo mnie to zaczyna meczyc i jezeli znowu ktos tak postapi to juz nikomu nie zaufam... no i dostalam po lbie za to co powiedzialam. Mariusz powiedzial mi ze zycie nie mialo by sensu jak by czlowiek sie nei zbieral po porazkach. I moze ma w tym racje bo w sumie predzej czy pozniej zawsze sie zbieralam.... nie wiem tylko jak jeszcze dlugo bede posiadala ta umiejetnosc, bo przeciez teraz nie moge powiedziec ze zawsze :o)
Dodaj komentarz