wytrwałość
Komentarze: 2
Nie wiem czy widzialam w zyciu cos bardziej wytrwalego niz moje szynszyle. W tej klatce mieszkaja - a raczej pomieszkuja, bo w wiekszosci czasu biegaja wolno - mieszkaja juz kilka miesiecy, a nadal bardzo uparcie badaja pret po precie zeby sprawdzic czy jakis przypadkiem sie nie obluzowal i ich nie pusci blizej mnie.... no moze pisanie ze blizej mnie to narcyzm, ale jak je wypuszcze to wskakuja mi na kolana, wiec pewnie dlatego chca wyjsc :o).
Chcialabym byc taka wytrwala w swoich postanowieniach. Generalnie zazdroszcze ludzim tej cechy... ja bywam uparta ale wytrwalosci mi chyba brakuje... chociaz... od dluzszego czasu wytrwale czekam... mimo tego ze moje szanse sa w zasadzie minimalne to gdzies w mojej glowie jest cien nadzieii ze moze to zycie nie jest takie do dupy tylko trzeba go chwycic za morde i byc odwaznym. W podejmowaniu odwaznych decyzji tez jestem nienajlepsza. Czasami zastanawiam sie nad tym czy tylko ja przy analizowaniu jakis waznych rzeczy mysle o tym ile moge stracic jakos zupelnie zapominajac o tym co moge zyskac. Chociaz ostatnio cos we mnie peklo i zastanowilam sie czy ja bardziej potrzebuje mojej rodziny.... czy to ona mnie potrzebuje... i w zasadzie do czego. Ja jestem "rodzinna" ale to wynika chyba z tego ze oni mnie maja tak niedaleko i jakos caly czas mnie osaczaja. Kocham ich, i tego nie da sie zmienic mimo jakis przykrosci ktore oststnio zalewaja mnie jak lawina, ale zaczyna mnie to coraz bardziej draznic.
Nagle poczulam ze musze zabrac sie za wlasne zycie i nie byc juz mala dziewczynka przy spodenkach tatusia. Jest jeden malenki problem.... im jestem starsza tym bardziej boje sie tej doroslosci.... wydaje mi sie ze ona jest jakas samotna.
Dodaj komentarz