Komentarze: 0
Nadal nie opuszcza mnie zlosc na sama siebie :o)). Tak zajelam sie tym cholernym htmlem ze opuscialam sie bardzo w pisaniu bloga :o((. Ale mam dosc... nie wiem dlaczego w programie do tego cholerstwa widac idealnie moje zaprojektowane kiczowate tabelki a jak to wklejam tutaj to jeden wielki BERET :o((. Olewam to... moze kogos kiedys dopadne i mu za to zaplace a narazie blogooś bedzie taki jakim go uczynila MF. Pozatym mam wyzuty sumienia ze zameczam wszystkich do okola tym tematem wiec koniec!!! (chociaz na jakis czas :o)).
Wrocilam z wakacji...niestety... chociaz w zasadzie w ostatni dzien juz chcialam wracac, nie lubie byc daleko od domu. Tu jest moje miejsce i chociaz czasami tak bardzo chce uciec to zawsze najlepsze w tym wszystkim jest wracanie do domu. Na SLOCIE bylo cudownie. Takie 5 dni z Bogiem.... i czuc jak jet bliziutko. To tak bardzo dodaje powera do wszystkiego. Nikt cie nie chce na sile nawracac, poprostu jestes ty i jest Bog... wspaniale uczucie kiedy tak bardzo czuc go na uwielbieniu. Oprocz tego mnustwo warsztatow.... dokladnie ze wszyskiego co tylko moglo by cie zainteresowac.... kilka wykladow na przerozne tematy, dyskusyjny klub filmowy, wieczory jazzowe, techno, ska, trip, hip hop, rock, pop, regge, electro, drum'n'bass....... i jeszcze kilka innych.... wszystko dzieje sie przez 5 dni, cala dobe rownolegle... nie ma czasu zeby spac albo sie nudzic. W nocy w starej katerdzre niesamowite pokazy sztuki wspolczesnej... teatry... pantomima.... sztuki wizualne... w dzien sporty uliczne itd. To byly naprawde fajnie spedzone dni.. jak co roku od kilku lat.... ja juz chce sierpien za rok i znowu SLOT!!!!
Co do kontynuacji mojego zyciorysu od 20 roku w zwyz... napisze jak tylko bede miala troszke weny tworczej. Narazie jak napisalam cos o tamtych dawniejszych latach to mam duzo refleksji.... jakos teraz trudno pozbierac mi mysli. Chyba za wiele we mnie skrajnosci.... Kurcze chyba zaczne szukac szarego w moim zyciu... bo jakos tak wszystko zrobilo sie jedynie kontrastowo czarno - biale. Chociaz np. ludzie.... to dziwne jak o nich mysle. Lapie jakis kontakt i albo kogos bardzo nie lubie albo wchodze z nim odrazu w bardzo blizka relacje.... chociaz tych ktorych naprawde nie lubie raczej nie ma. Jest kilka osob do ktorych mam zal albo jestem do nich uprzedzona przez jakies wczesniejsze wydarzenia. Natomiast ostatnio zawuazylam ze jest wiele osob ktore sa mi poprostu obojetne. Nie mam jakis wiekszych sentymentow w stosunku do nic i to mnie chyba troszke przeraza. Chociaz nie ejstem bezduszna, nie umiem przejsc obojetnie obok kogos komu jest zle. Nie zawsze umiem pomoc, nie zawsze mam taka moc zeby pomoc ale zawsze moge chociaz poplakac razem z tym kims. Cos moje zycie staje sie mocno refleksyjne..... czyzby historia naprawde lubila sie powtarzac. Tak bardzo walczylam z tym zeby czuc normalnie a nie 100 razy bardziej niz inni i jakos mi sie udalo... i bylo mi chyba z tym dobrze... a teraz znowu wczuwam sie w kazda chwile mojego jestestwa. Jednak zycie chyba lubi bumerangi :o)).
No dobra dosyc wywnetrzen na ta chwile... ide gotowac rodzinie obiad.