Archiwum listopad 2002


lis 30 2002 kawalek niewiernosci
Komentarze: 0

Od kiedy mam nowy komputer zdarza mi sie stracic troszke czasu na nadrabianie zaleglosci z filmografii. Jakos nie mialam do tego przez dluzszy czas glowy - no i moje poprzednie urzadzonko nie dawalo mi totalnych szans na ogladniecie czegokolwiek, bo nawet minutowe pornosy sie wieszaly :o). Ale oststnio sie strasznie rozpastwilam i np dzisiaj zdarzylo mi sie ogladnac nawet dwa filmy. Nieco ucierpiala na tym moja wiedza z zakresu metodyki wychowania resocjalizujacego, ale zwazywszy na to ze siedze wlasnie w rozciagnietym swetrze, spodenkach w spadku po kims kto je kiedys bardzo, bardzo , bardzo dawno  u mnie zostawil i frotowych skarpetkach z totalnie rozwalonymi wlosami i wcale ale to wcale nie mam ochoty ruszac swojego slicznie wypielegnowanego tyleczka z domu na ten deszcz to jest szansa ze metodyka jednak zajmie mi z godzinke a moze nawet dwie tego wieczorka.  Moje mysli uciekaja jednak do kinematografi. Nie wiem moze ja tak trafiam a moze to sa takie tendencje ze aktualnie w filmach jakos nie ma wyraznie dobrych i zlych postaci. Nie jest juz tak, ze jest gosc dobry, jest gosc zly - przez  caly film ten dobry biega za tym zlym po czym w tryiumfalny sposob go unicestwia sciagajac z ziemskiego padolu. Bywa tez tak ze jest ten dobry bardzo wyrozumialy i nawet jesli ten zly wybil mu cala rodzine i jeszcze pol miasta to nie zarzynaja go na miejscu tylko pakuja do wiezienia - wtedy zawsze jest szansa na "part two" - tego filmu. Nagle czlowiek siedzac przed TV albo innym dowolnym ekranem, nie ma cienia sznasy na relaks - zrobilo sie tak ze trzeba myslec. Hmmmm.... moze dlatego kina upadaja jedno za drugim, bo przeciez wygodniej bylo by nie myslec. Nie bede sie teraz rozprawiala na tym jak to mi zle z tego powodu ze za duzo czuje i ze za duzo mysle....  Chcialam w zasadzie napisac , ze jestem zauroczona jedna scena z filmu "Niewierna". Caly film... hmm.... jakos nie podejme sie krytyki bo jeszcze go w pelni nie przemyslalam. Ale  piekna scena, ktora naprawde mnie powalila...... Kiedy kobieta pierwszy raz przespala sie ze swoim kochankiem i wraca metrem do domu (jest szansa ze jest to pociag podmiejeski ale cholera wie tych amerykanow :o)). Ta aktorka zrobila cos niesamowietgo. Tak wspaniale uchwycila mieszane emocje ze az mnie zatkalo. Wielka radosc z powodu cudownego popoludnia i ogromne poczucie winy z powodu zdrady meza.  Zadko widzialam cos takiego w kinie. Chyba tylko doktor Lecter w "Milczeniu owiec" tak mnie urzekl wyrazistoscia. Taka maksymalana realnosc  emocji. Przewijalam ta scene kilka razy.... naprawde kazdy szczegol tam jest idealny.... Jestem oczarowana. A caly film... hmm... musze go porzadne przemyslec.

gaja : :
lis 29 2002 sex na stole bilardowym
Komentarze: 3

Oglądałam dzisiaj kawałek jakiegoś bardzo głupiego filmu i od razu napadły mnie wspomnienia z wieku mocno pieprzniętego, czyli z okolic miedzy 16 a 18 rokiem mojego pięknego życia. Na owym kawałku filmu para a w zasadzie mocno przygodna para kochała się na stole bilardowym…. Tak mi się skojarzyło z osiemnastkami… nie wiem jak jest teraz, może osiemnastolatki są mądrzejsze niż ja i cale moje towarzystwo albo ludzie ze szkoły w tym wieku. Otóż u nas był taki zwyczaj… nikt nie wie skąd się wziął i gdzie przepadł, ale na swoich osiemnastych urodzinach – a tradycja nakazywała żeby była to huczna impreza – należało się kochać z kimś na stole bilardowym. Nie mam pojęcia dlaczego tak było… ale było J . Wiec do organizacji imprez wybierało się knajpy w których takie stoły stały….. heheheh ale to były czasy.  U mnie na 18 – stce  było 120 osób… a tort miał prawie 2 metry długości i 1,5 szerokości . W bardzo złym guście było tez posiadanie dziewictwa w tym wieku…. Teraz mam nieco inne a raczej diametralnie inne poglądy…. Niby tylko kilka latek a jak to człowiek się zmienia…. A stół bilardowy….. hmmmm….. zajebiście twarda rzecz J

 

 

gaja : :
lis 27 2002 cudowny dzien do zachodu slonca
Komentarze: 2

Dzisiejszy dzien przynosl wiele milych wiadomosci. Nie skonczyl sie jeszcze ale slonce juz dawno zaszlo wiec wedle przyslowia moge go chwalic. A jak wiadomo przyslowia madroscia narodu :o). Po pierwsze prawie sie wyspalam.... prawie bo od kilku dni targaja mna sny erotyczne.... powiedzialabym nawet ze niektore zahaczaja o perwersje.... no ale coz, nigdy nie mialam zbyt cnotliwych mysli a oststnio moja fantazja bywa regularnie rozbudzana wiec nie mam sie co dziwic takim snom.... trzeba by tylko nieco popracowac nad tym zeby przeniesc je na bardziej realne grunta erotycznosci :o). Cale przedpoludnie uplynelo mi na blogim nicnierobstwie.... sniadanko jedzone w lekko uzupelnionym o gore stroju nocnym.. :o), potem wylegiwanie sie w wannie i pasjonujace zajecie jakiem jest dlubanie w necie i sciaganie mp3 :o). Poludnie przynioslo ze soba nakaz ubrania czegos bardziej stosownego niz pizama aby moc ruszyc swoja sliczna dupcie z domu. Najpierw pojechalam do ksiegarni technicznej... wiem ze moze to byc nieco smieszne i zapewne jest bo ja mam tyle wspolnego z technika co dziwka z moralnoscia, niemniej jednak postanowilam byc dzielna i udajac ze nie zuwazam dziwnych spojrzen panow w srednim wieku w okularach ze szklami jak denka od jabcoka pognalam schodami na gore :o). W dziale komputery poszukiwalam ksiazki do Javy. Stwierdzilam ze ksiazka bedzie najbardziej odpowiednim prezentem dla graficznie rozwijajacego sie Q. Nie ma co kupowac pierdol, nagle zrobilam sie praktyczna wiec kupowac bede praktyczne prezenty..... co nie znaczy ze teraz mnie zamiast kwiatkow nalezy kupowac zmywarke do naczyc!!!!! Juz na wstepie okazalo sie ze ksiazeczki komputerowe nie sa najtansze.... jednak udalo mi sie cos wybrac. Zakupilam. Mam nadzieje ze Q sie ucieszy. Zreszta on sie ucieszy juz z tego ze pamietalam o jego urodzinach.... ale co ja na to poradze ze lubie dawac prezenty :o). Po buszowaniu po ksiegarni udalam sie spacerkiem na garncarska do lekarza. Moja kuracja odchudzajaca ma sie calkiem niezle, od miesiaca ubylo mi 6 kilo.... ja naprawde nei wiem co bedzie jak ja sie zrobie taka straszna laska.... przeciez to bedzie naprawde cud jak uda mi sie odpedzic od wszystkich facetow!! :oPP Bardzo mila pani doktor , zmienila mi troszke ziolka, zmienila mi nieco dietke - teraz jaste naprawde fajna, wymierzyla, wymacala, wybadala i puscila do domu.... Takie macanie kosztuje mnie troche co miesiac... ale jak narazie mi pomaga - wiec bede dalej dawala sie dotykac, tymbardziej ze pani doktor nie jest taka zla :o)))))).

W tym momencie dnia nastepuje hit!!! Dzwonie do mojego serdecznego kolegi Miska, zeby mi zostawil kilka zaproszen na dzisiejsza impreze w rotundzie. Zaproiszenia oczywiscie mam - jak zawsze, nawet juz bez mojego telefonu widnieje na liscie gosci przy wejsciu - co mnie niezmiernie ucieszylo... ALE!!! Misiek mi oswiadcza ze sa z Aga w ciazy!!! No tak sie niebywale ucieszylam ze az sie poryczalam z tego szczescia do sluchawki!!! Beda mieli slicznego malego, placzacego dzidziusia!!! Cudownie!!! Najsmieszniejsze jest to ze Aga jest w pelni przerazona a Misiek sie cieszy jak wariat!!! No i ja sie ciesze razem z nim.... Mnie tam sie naprazie nie spieszy do rodzenia ale z ich dzieciaka ... ach... chyba oszaleje z tej radosci. czy to wogole naturalne zeby tak sie cieszyc czyims szczesciem??? No ale ja nigdy nie bylam do konca w zadnych normach, wiec chyba dla mnie ok :o).

Wieczorem udaje sie do rotundy, posmieje sie, powyglupiam i oderwe na 3 godziny od padolu rzeczywistosci.... a jutro... znowu nie mam nic rano wiec znowu bede mogla sie spokojnie wyspac.... ale blogiego lenistwa juz nie bedzie bo trzeba by cos pozakuwac.....

Josh!!!! Ty zacznij cos w koncu pisac na tym swoim czarnym blogu, same komentarze na moim sa naprawde malo zadowalajace!!!! :oPPPPP

gaja : :
lis 26 2002 stara pomieta milosc i kibice legii
Komentarze: 1

No troche juz nie pisalam..... nawet nie wiem co od tego czasu sie dokladnie wydarzylo... wiem co dzieje sie oststnio. W sobote wieczorem mialam bardzo bezposrednie spotkanie z kibicami legii w warszawie. Ja malo sportowa jakos nie domyslilam sie ze jest mecz i chlopcy wracali akurat o tej porze w ktorej mnie dane bylo skonczyc zajecia.... zawladneli autobusem i spiewali wszystkie mozliwe przyspiewki o legii i innych klubach.... dowiedzialam sie np ze wisla z penisa wytrysla itp. Bylo nawet przyjemnie, tzn smiesznie. Jestem pelna podziwu dla tworcow tych przyspiewek i dla projektantow szalikow... naprawde trudno gdzie indziej o taki artyzm. Najciekawsze bylo to ze ten co intonowal te wszystkie przyspiewki w pewnym momencie zachrypnol i nie mogl wydobyc z siebie niczego a co gorsza zadnego przeklenstwa.... nastapila wiec chwilowa dezorientacja w tlumie szalikow ale zaraz znalazl sie nowy "dobosz" i juz po chwili dostalo sie i gornikowi i tym z lodzi. Podroz az do samego centralneno byla bardzo ciekawa.... na centralnym niestety chlopaki troche sie przezedzili i juz nie spiewali z taka para jak wczesniej :o(. Niemniej jednak bylo to naprawde ciekawe doswiadczenie.

Z nowych myli w mojej glowie pojawily sie wszechobecne dynie i arbuzy. Po jednej opowiesci tak mi weszly do glowy ze nie chca z tamtad wyjsc i zadne zabiegi poznawcze ani behavioralne nic a nic nie daja..... ale jakby tak wziac takiego dojrzalego arbuza.... upackac sie w nim totalnie i rozsmarowac na.... hmmm... koniec tematu bo mnie ponosi za bardzo :o) . A ten co mi to opowiedzial niech ma wielkie poczucie winy z powodu zaprzagniecia moich mysli do ciaglego wyobrazania sobie dyn i arbuzow!!!! :oPPPP

W gustach muzycznych u mnie raczej stale bez zmian. Chociaz oststnio na nowo odkrywam stara poczciwa Tori Amos. Slucham w kolko kilku utworkow i jestem w nich zakochana..... idealnie komponuja sie z Tetmajerem czytanym przy cynamonowej swieczce. Mimo tego ze jestem lekko zabiegana staram sie nie zostawiac w koncie poezji, ulubionych obrazow i muzyki. W tym malo sie zmienia.... lubie wieczorem przy swiecy przeczytak kilka ladnych wierszykow i posluchac muzyczki. tak zeby na kilka chwil sie wylaczyc i byc tak egoistycznie tylko dla siebie. teraz robi sie bardzo wczesnie ciemno wiec chyba na okres zimowy zaprzestane moich spacerow po lesie bo po ciemku to raczej malo przyjemnie.... no chyba ze znajde jakiegos partnera do spacerow.... ale poezja zostaje, takich kochanek sie nie porzuca :o).

Z wielkich nowosci dzisiejszego dnia to przeprowadzilam godzinna rozmowe z moim chlopakiem z czasow LO. Tzn z moich czasow LO bo on jest 10 lat starszy ode mnie... co nie znaczy ze madrzejszy.... raz na rok zbiera go na wspominanie o strych czasach i ma wielka potrzebe spotkania mnie i wmawiania sobie jaka to modelowa role odegral w moim zyciu.  czasami mi sie wydaje ze zna mnie na wylot. ze nikt nigdy mnie tak nie poznal jak on, ze nikt nie zadal sobie trudu patrzenia mi w oczy tak gleboko i z takim zrozumieniem.... ale dobrych chwil przez cztery lata bylo miedzy nami  malo... zdecydowanie za malo zeby moc tworzyc cokolwiek dalej.... on chcyba teraz po kilku latach zdal sobie z tego sprawe. Dzisiaj jak ze mna rozmawial to stwierdzil ze on teraz wogole mnienie zna. Ze jak kiedys mogl przewidziec kazdy moj gest, kazde moje slowo to teraz mimo tego ze gada mu sie ze mna tak dobrze jak kiedys to nie jest w stanie nawet zgadnac co ja mysle i ze go to wkurza i ze musimy poznac sie jeszcze raz. jakos szczerze mowiac malo mam ochote na to zapoznawanie, bo wiem co on knuje... wbrew pozorom nie zmienil sie zabardzo. Myslalam o tym jakie wszystko jest wywrotne... jeszcze kilka lat temu nie wyobrazalam sobie dnia bez tego faceta... nie oddychalam bez niego i bylam w stanie poswiecic dla niego naprawde wszystko... teraz... glupio powiedziec, moze nawet zabrzmi to bezdusznie - jest mi calkiem obojetny. Moze przez to ze wyrzadzil mi tyle krzywdy, ze tak bardzo mnie bolalo..... Sam dzisiaj mi powiedzial ze on wie ze ja go chce wymazac z pamieci ale zna mnie na tyle ze o ile poradze sobie ze zlymi chwilami to te dobre zostana we mnie na zawsze..... No i to mnie wkurza ze mial racje... bo jak mam zapomniec moje 18 urodziny, dwie butelki prostego wina i kochanie sie w krzakach na moim czarnym plaszczu.... Jak moge zapomniec jak mnie uczyl rachunku prawdopodobienstwa na farbkach plakatowych i sie wkurzal ze nic nie rozumiem.... tak smiesznie trzymal papierosa jak sie denerwowal.... jak moge zapomniec spanie w klubie na podlodze i w szatni na kurtkach jakis ludzi.... wkacje na maurach jak mnie szukal lodka po jeziorze a ja spacerowalam po lesie..... ale wiecej bylo chwil ktore bolaly.... zdrad, awantur, wodki, kacow, imprez i wszystkiego do okola co sprawilo ze za wczesnie zrobilam sie dorosla..... Tego tez nigdy nie zapomne... niestety... i jak pierwszy raz podniusl reke.... jak obiecalam sobie ze go znienawidze.. ale mi sie nie udalo.... baby jednak sa glupie.... Dzisiaj duzo o tym mysle.... teraz nigdy bym sobie nie pozwolila na to zeby ktos mnie tak traktowal.... no ale coz, moze wlasnie taka cene trzeba zaplacic jak sie czlowiekowi wydaje ze jak ma 17 lat to jest juz dorosly.... Mimo tego ze on naszego definitywnego rozstania minely prawie cztery lata to jeszcze kilka miesiecy temu nie chcialam go spotykac.... balam sie sama siebie ze wywola we mnie za duzo emocji a sama nie wiedzialam jakie to beda emocje.... a teraz... dzisiaj..... jest mi zupelnie obojetny. A skoro tak jest to pewnie nie byla milosc... wierze ze jak pokocham naprawde to juz nie przestane..... nigdy..... nigdy.....

Chyba tym wypisaniem rozprawilam sie w koncu z przeszloscia.......

gaja : :
lis 17 2002 dzieciak
Komentarze: 1

Takie ladne mi sie znalazlo..... :o)

gaja : :