Komentarze: 0
Kocham psychologie! Naprawde. Zawsze ja kochalam, od kiedy w wieku 13 lat pomyslalam co chce robic w zyciu i od tego integralnego momentu robie wszystko zeby to osiagnac. Psychologia to w jakims sensie cale moje zycie... to takie narzedzie do tego zeby moc byc dla innych, zeby wiedziec jak innym pomagac, zeby byc dla ludzi. To to co zawsze chcialam robic i co czulam tak mocno jak nic innego. Przepracowalam mase godzin i z alkoholikami i z narkomanami, najwiecej z ofiarami sekt i zawsze wiedzialam ze chce to robic i ze chce dalej sie uczyc zeby robi to lepiej. I wypruwam sobie flaki zapieprzajac na dwoch uczelniach, wolontariontujac gdzie sie da, w miedzyczasie jeszcze lazic na imprezy i zaliczac co jakis czas jekiegos milego mezczyzne :o)))) (Slowa zaliczac uzywam tu w bardzo przekoloryzowanym znaczeniu, chodzi mi o to ze oprocz siedzenia w ksiazkach robie tez cos innego). I tak sie wszystko dzialo az do wczoraj. Siedzialam na zajeciach z diagnozy psychologicznej i nagle doznalam olsnienia. Szkoda tylko ze olsnienie bylo zwiazane z wielka negatywna emocja i uczuciem niesmaku. Uczylismy sie diagnozowac z takiego testu zdan niedokonczonych. Kazdy z nas mial przebadac tym testem kogos i na zajeciach wszyscy czytali sowje wyniki ... i takie tam... Jedna z pozycji w tescie wyglada tak: "Lubię..................................." i jak logika a nawet i instrukcja nakazuje, kazdy kto wypelnia ten test wpisuje tam poprotu to co lubi. W jednym tescie pojawila sie odpowiedz: "lody truskawkowe". Zwykla, prosta i zupelnie ludzka odpowiedz. Ja bym pewnie wpisala maliny, bo uwielbiam maliny. No i myslac ze przejdzie to dalej bez echa, skupilam wzrok na swoim tescie i chialam podazac dalej. I tu nastapilo cos co chyba zostawi na mojej duszy mocna blizne. Nagle kilka osob w grupie zamienilo sie w bedusznych psychologow. Zaczela sie dyskusja na temat dlaczego tam ktos wpisal te lody, ze pewnie ma opory, ze pewnie chcial cos ukryc bo bal sie powiedziec cos innego, ze moze ma jakies problemy....... no normalnie zrobili z normalnej osoby wariata!!! Bylam tak bardzo zniesmaczona ze powaznie zaczelam zastanmawiac sie nad moim studiowaniem dalej. Chcialam przecisnac sie przez ta dyskusje i powiedziec tym przekrzykujacym sie fanatykom ze sa poprostu idiotami, ale nie zabradzo sie dalo. Udalo mi sie tylko przy podsumowaniu powiedziec do pani prowadzacej ze ja chce byc najpierw czlowiekiem a potam psychologiem i nie chce zeby kiedykolwiek sie te role odwrocily, a ludzi chce traktowac jak ludzi a nie jak przedmioty badan. Pani sie na mnie dziwnie popatrzyla i powiedziala "no tak". Nie wiem czy bylam bardziej wsciekla czy rozzalona, ale te zajecia zburzyly cala moja wiare w pomoc psychologiczna. Tak! Zrobmy z wszystkich wariatow i pozamykajmy ich w zakaladach! Czulam sie jakby takie haslo przylegalo do tych zajec. Nie wiem moze ja naprawde sie nie nadaje, albo za dlugo pracowalam w praktyce i nie zawsze jestem w stanie zrozumiec to co sie hucznie nazywa systemem naukowym. Ale tak czy inaczej wspolczuje tym wszystkim studentom psychologii, ktorzy maja tak wiele do powiedzenia na zajeciach i znaja tak wiele rozwiazan i sa przekonani o slusznosci wlasnych diagnoz stawianych na podstawie kilku zdan w aktach pacjenta. pamietam siebie w pracy w pierwszym kontakcie z klientem. Oj mialam naprawde miekkie kolanka, tak jak wchodzilam pierwszy raz na zajecia do wiezienia. To wbrew pozorom nie jest takie latwe.... ale moze ja przez ta wczesniejsza praktyke jestem tak skrzywiona i nie na daje sie do ujmowania zycia i ludzi w zamiane na system naukowy. W kazdym razie nie chcialabym zeby kiedykolwiek sie tak ze mna stalo.