Archiwum 25 lutego 2004


lut 25 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

Czekanie mnie zabija. Wieczory jeszcze jakos znosze, staram sie je zapelniac jak tylko moge. Od trzech tygodni nie zdarzylo mi sie spedzic zadnego wieczoru w domu... robie co moge zeby nie plakac w poduszke. Ale i tak placze. Najgorsze sa momenty kiedy sie budze, do poludnia kiedy jestem w domu i wieczorem jak sama zasypiam. Nie wiem co sie dzieje, czemu sie nie odzywa, boje sie kazdej kolejnej mysli, boje sie nastepnego dnia a jednoczesnie czekam na niego z nadzieja. Nie moge poprostu nic... tylko czekac, a czekanie zabija. Jeszcze jest Bog, ale dal mi juz tak po dupie i czuje ze doklada mi jeszcze.... tylko za co? Czy ja tak kurwa nagrzeszylam? Juz dawno nie wyciekalo ze mnie tyle lez, ale czuje jak trace sily. Wiem... Wiem... powinnam byc wyrozumiala i cierpliwa, i obiecywalam ze taka bede, tylko ze nie mialam pojecia na co sie porywam, jakie to wszysko jest trudne. Potrzebna mi jest 1 minuta rozmowy, jedna pieprzona minuta rozwiazalaby wszyskie moje obawy....

gaja : :