Archiwum 26 września 2002


wrz 26 2002 klamstwa i klamstweka
Komentarze: 3

no i kolejny dzien mojej wspanialej egzystencji....  W zasadzie to nie jestem w stanie nic robic po nieprzespanej nocy a juz napeno nie skupic sie i mocno wywnetrzac intelektualnie nad papierami... takze wszelkie przegladania wszelkich dokumentow odkladam na pozniej, jak bede miala po pierwsze wieksza motywacje po drugie jak poczuje jakakolwiek wydolnosc mojego mozgu.... chyba naucze sie pic kawe bo to innym podobno pomaga...

Jak zwykle jak jestem padnieta to mam mase filozoficznych przemyslen... ja chyba minelam sie jednak z powolaniem i powinnam tak jak tabum dziwolongow latac na grodzka 52 do instytutu filozofii i tam zglebiac aksjologiczno - egzystencjalne tajniki mojego zycia.... he he he dopiero by mi jebnelo do glowy. Ale dzsiaj po rozmowie z Łukaszem zastanawiam sie nad tym jak to sie komus bardzo dobrze czegos zyczy, komus kogo sie kocha albo komus na kim mi zalezy. Mimo wszelkich zapewnien ze zycze ci w zyciu jak najlepiej, ze bede szczesliwa jesli ty bedziesz szczesliwy to i tak zawsze mam na mysli ze zycze ci zebys byl szczesliwy ze mna... wiem ze jestem w calym swoim altruizmie i poswiecaniu sie ideom wspanialych rzeczy straszna egoistka.... ale naprawde tak jest. Mimo zapewniania mojego bylego chlopaka o tym ze zawsze bede o nim cieplo myslala i ze zycze mu zeby byl szczesliwy, nawet po tym jak wiedzialam ze mnie oszukiwal to w glebi siebie myslalam - ty franco zeby z zadna inna nie bylo ci tak dobrze jak ze mna, kiedy jeszcze bylismy szczesliwi. Ciekawe jak jest u innych ludzi... moze to tylko ja jestem taka okropna i nie umiem sie cieszyc szczesciem kogos na kim mi zalezy. Chociaz z drugiej strony jezeli ktos z moich bliskich przyjaciol osiagnie cos, zdobedzie cos na czym mu zalezalo, zakocha sie i bedzie szczesliwy to ja naprawde i szczerze i calym sercem sie z tego ciesze. Ale to inna bajka... przyjaciele przyjaciolmi a faceci facetami. Tego chyba nie da sie w zaden sposob porownac. Oczywiscie mozna by sie zastanawiac czy wybranek serca nie jest przypadkiem najlepszym przyjacielam ale w moim przypadku chyba nigdy tak nie bylo. Przyjciol mam stalych, wyprobowanych w najbardziej ekstremalnych warunkach i sa nie do zdaracia.... a te rozne milosci i romasiki... sa, bywaja i pewnie beda bywac chociaz za kazdym razem mowie ze nigdy wiecej.

Ciekawe ile jest jeszcze takich rzeczy w ktorych czlowiek sam siebie oszukuje, mowiac nawet tylko do siebie jedno, a w gebi serducha czujac zupelnie cos innego.... wrrr ! Brzydze sie klamstwem.... ale czy jest ktos kto tak naprawde moze powiedziec ze nigdy nie oszukal, nawet troche samego siebie? Np siedzac przy stole, padajac z glodu i nakladajac sobie tylko odrobine jakiegos jedzenia bo ktos komu nie chcemy zrobic przykrosci przygotowal specjalnie dla nas, najokropniejsza i znienawidzaona przez nas potrawe.... albo sluchajac muzyki ktora nam sie nie podoba totalnie ale jest uznawana za najlepsza w gronie w ktorym sie znajdujemy - tez zaczynamy nagle doceniac jej wczesniej nie widziane walory.  I mozna mowic ze sie ma wlasne zdanie,  mozna uzywac wielkich i modnych slow ze sie jest asertywnym, ze sie nie ulega opinii innych i takie tam bzdury.... ale pewnie kazdy tak kiedys mial ze robil cos wbrew sobie usmiechajac sie przy tym, jesli nie to wypada tylko pogratulowac istego dziewictwa w zakresie oklamywania samego siebie.

gaja : :
wrz 26 2002 po imprezie
Komentarze: 3

Wlasnie wrocilam z imprezki :o). Bylo calkiem milo gdyby nie nasz etatowy idiota, ktory uniemila wszystkim albo prawie wszystkim czas bo po wypiciu kilku ban zaczyna sie wydzierac w nieboglosy i odgrzebywac jakies dziwne akcje z przeszlosci, ktorych tak naprawde nikt nie pamieta albo nikt pamietac nie chce. Zaskakujace jak mozna tak psychologicznie podejsc do dziewczyny ze po trzech minutach rozmowy juz sie wie jak bardzo brakuje jej kutasa.... a on wlasnie to potrafi.... no swietny psycholog... :oPP, chociaz ci co go znaja lepiej mowia ze czasami jest ok... ja go znam chyba albo na szczescie tylkko z imprez i z knajp wiec nie mam pochlebnego zdania. Ocena ogolna imprezy 4-. No i nie moge pic :o(. Od imprezy pozegnalnej Larego, ktory teraz gdzies tam z kangurami skacze po stepach, pustyniach czy co tam jest w tej australii.... mam wstret do alkoholu. A moze nawet nie tyle do alkocholu co do kaca, a mialam wtedy kaca giganta straszliwego. I w koncu uwierzylam mojemu lekarzowi ze nie moge pic przy tych lekarstwach... poprostu sie nie czulam. Wiec dzisiaj zrezygnowalam z meczarni dnia nastepnego i tylko patrzylam swoimi slodkimi oczkami jak pija inni i jeden po drugim odpadaja.... A teraz ja powinnam natychmiast udac sie do lozeczka...

gaja : :