Archiwum wrzesień 2002, strona 3


wrz 15 2002 swieto ziemniaka
Komentarze: 0

No i bylo gadania.... przygotowywania.... organizowania.... telefonow..... i.... wszystko..... ale od poczatku. Moja kochana rodzina w znakomitej wiekszosci mi nie znana, zjechala sie na zjazd w czerwcu. Bylo podobno cudownie i wspaniale i licznie bo bylo ponad 100 osob. Bardzo wtedy zalowalam ze nie moglam byz z nimi ale sama wybralam sobie studia w Warszawie a tam mialam wtedy egzaminy.... ale egzaminy i zjazd czerwcowy... mniejsza o to. Najwazniejsze jest ze w czerwcu ustalono "swieto ziemniaka" na 14 wrzesnia.

Atmosfera w domu byla nawet ok. Niemoglam sie doczekac wyjazdu. Ja latalam bo milam do zebrania towarzystwo i spakowanie jedzenia. Oprocz tego gotowalam obiad i cos probowalam posprzatac w domu bo mielismy dwoch gosci, przyjaciela mojej sister i mojego. Tata ma problemy z chodzeniam i zle sie czuje takze chcialam zeby wszystko bylo na cacy. Ale nagle wszystko zaczelo mi uciekac spod kontroli.... Chyba za bardzos ie staram....

Poszlam sie wykompac i spakowac. Tata mial jechac wczesniej z dziadkami, bo byli umowieni z kamieniarzem, ktory ma odnawiac grob, na cmantarzu. Ja z my sister i jej kolegom mielismy tam dojechac. Justyna miala zabrac dziadkow na zlot a ja z tata mialam jechac po mame do Rożnowa. Poprosilam maja kochana siotrzyczke zeby spakowala jedzenia boi ja sie pakuje i prasuje rzeczy. Wczesniej nie moglam tego zrobic bo gotowalam obiad miedzy innymi dla niej. Justyna powiedziala ok i poszla do kuchni. Jak wyszlam z wanny tata juz wyjezdzal. Zeszlam do kuchni zeby zobaczyc co ona tam spakowala i dostalam natychmiastowej kurwicy!!!!! W koszyk piknikowy wrzucone bylo 2 kilo kielbasy dokladnie w stanie w jakim zostala przyniesiona ze sklepu, sloik musztardy i kilka bulek. I tak moja sisotra spakowala jedzenie dla rodziny na weekendowy wyjazd. Myslalam ze dostane szalu!!!! Stalam sobie, zimno jak cholera bo cala mokra i zaczelam wykladac z lodowki to co nalezalo zabrac. Apogeum mojej zlosci nastapilo wtedy kiedy otorzylam szafke zeby wrzucic papierek do smieci i zobaczylam ze jest pelen kosz. A prosilam my sister juz dwa dni wczesniej zeby wyrzucial smieci. No chociaz to moga by zrobic..... wiec zawolalam ja a ona zaczela sie na mnie wydzierac. Ze ona ma gosci, ze nei ma czasu na mieci i ona nie jest od tego. Wiec jak ja wzialam i pizdnelam tymi smieciami..... Zaczelam ryczec. Wpadlam w taka wielka histerie. Zaczelam krzyczec na Justyne. Zbieralam te cholerne smieci..... no obled sie zrobil. Posprzatalam. Ryczalam... a wlasciwie to wylam i rece mi sie tak trzesly bardzo..... i nie moglam zlapac oddechu..... no nie pamietam juz takiej histerii. Spakowalam wszystko ipowiedzialam dosc tego. NIE JADE.

Tata juz pojechal. Ja siadlam u siebie w pokoju, puscialm sobie TGD na caly regulator i siedzialam i ryczalam. Justyna przyszla do mnie zapytac czy jestem gotowa i czemu sie nei zbieram. Oswiadczylam ze ma wzystko spakowane i zeby wsiadala w auto  i jechala bo ja sie nei wybieram. Ona powiedziala ze bezemnie nie jedzie. Na to ja ze musi jechac po popierwsze ma do zawiezienia rzeczy dla rodzicow po drugie ma zawiesc dziadkow. Noi ta zaczela wydzwaniac do taty. Tata z babcia do mnie.... babcia mi powiedziala ze mam sie spakowac i jechac i mam to zrobic dla niej i dla taty. Ja powiedzialam ze w koncu raz w zyciu zrobie cos dla siebie i zostane w domu. Nie chcialam zeby mnie ktos prosil zebym jechala, chcialam poprostu zeby juz byli daleko i zebym zostala sama.... i zeby bylo cicho. Ale zadzwonil tata..... moj kochany tatus.... a jak go uslyszalam to jeszcze bardziej o ile to mozliwe sie rozkleilam. I zapytal mnie dlaczego ja go karam za to ze z Jujka cos nei tak..... Jesuuu jak on mogl pomyslec ze ja to robie zeby jemu zrobic na zlosc?? No jak tak mogl?? Zrobilo mi sie jeszczebardziej przykro ale niestety musialam pojechac. Zebralam sie i taka zaryczana i czerwona i trzesaca wpalowalam sie do auta mojej sister i pojechalysmy. Ona starala sie byc mila i zachowywac jak gdyby nigdy nic.... ja nei mailam ochoty nawet powiedziec slowa. I tez bez slowa wysiadlam pod cmentarzem i przesiadlam sie do taty do auta. Pojechalismy po mame.... tata tylko raz mnie zapytal o co poszlo z Justyna... ja sie poplakalam i powiedzialam ze nic. Nie ruszal dalej tematu.... w zasadziew rozmawialismy o niczym a tak naprawde to on rozmawial a ja patrzylam tepo na droge. Chcialam jechac do domu. Do swojego pokoju. Mialam gdzies cala impreze, rodzine itp. Nie chcialam juz tam byc.

Mama siedziala ze znajomymi pod parasolem w jakiejs knajpie nad roznowem. Zawsze lubilam tam jezdzic a wczoraj widok tego miejsca napawal mnie jakims przygnebieniem. Ja..... krolowa pozytywnego myslenia..... nagle stalam sie krolowa przygnebienia. Smutne.

Wrcalismy z mama. Jejku jak ja chcialam wracac do domu.... Ale postanowilam ze jakos to wszystko przezyje, ze bedzie fajnie i wogole.

Dojechalismy.

Tragedia nastapila w momencie jak zeszlam na sale gdzie wszyscy siedzieli i okazalo sie ze nei ma tyle ludzi ile sie zapowiadalo.... a do tego w zasadzie nei ma nikogo z mlodych. Polowa juz zalana prawie w trupa. Wszyscy sie przekrzykuja.... no isnty burdel. Jeszcze nie usiadlam a juz mialam dosc. I wszyscy.... a czyja ty jestes cora? A czemu taka smutna? A napij sie... aaaaa..... kurwa nic tylko spierdalac jak najdalej. Poszlam sie integrowac i poznawac kuzynke Monike.... ale tez smetnie bylo. Wiec stwierdzilam ze pojde spac i to bedzie najlepsze wyjscie. Tak tez zroibilam. Pogadalam sobie z Tym Na Gorze. Wyjasnilismy sobie kilka kwesti... i poszlam spac. Dzisiaj rano na szczescie szybko sie zebralismy i do domq.

W domu jestem szczesliwa.

gaja : :
wrz 13 2002 mow do mnie........
Komentarze: 1

mów do mnie Panie
chcę słyszeć Cię
przyjąć od Ciebie
co masz dla mnie
nie chcę się chować
lecz w Tobie skryć
w cieniu Twym Panie chcę iść

święty
potężny jesteś Panie nasz
przed Tobą dziś możemy stać
dzięki łasce
nie dzięki nam samym

mate.o/mow do mnie

gaja : :
wrz 13 2002 od nowa
Komentarze: 0

Moje zycie regularnie wywraca sie do gory nogami, albo ulega innej rownie nieoczekiwanej destrukcji..... Od poniedzialku zaczynam zyc od nowa.......... Jeszcze raz wszystko od poczatku..... Tylko jak przedtem skonczyc???.........

 

Czuje sie jak balagan w skrzynce magika......

gaja : :
wrz 08 2002 cos, czego jeszcze nei znamy
Komentarze: 1

a co jeśli jest coś
cos większego niż to
co otacza nas i oznacza wszystko

to coś więcej niż ja
jeszcze więcej niż słowa
jeszcze mocniej - mocniej tak

coś

coś co czeka na nas
czego jeszcze nie znamy
coś co czeka nas
czego jeszcze nie znamy

a co jeśli to jest
warte by oddać więcej
niż ty sam kiedykolwiek będziesz miał

to coś więcej niż ja
jeszcze więcej niż słowa
jeszcze mocniej - mocniej tak

coś

coś co czeka na nas
czego jeszcze nie znamy
ktoś kto woła nas
czy go jeszcze słuchamy
cos co jest gdzie tam
czego wiecznie szukamy

coś

cos, czego jeszcze nie znamy / OCEAN

gaja : :
wrz 06 2002 compan
Komentarze: 0

Otatnio wogole niemoge sie zmobilizowac do pisania..... a tyle sie dzieje. Bardzo kogos zranilam.... nawet nie zdawalam sobie sprawy z tego jak bardzo. Adam odezwal sie do mnie po kilku miesiacach.... Adam ktory tak mnie kochal i tyle mnie nauczyl. A ja wszystko spieprzylam bo nie umialam odwzajemnic tego uczucia. Nie odzywalam sie do niego bo balam sie ze go bardziej zranie.... a okazalo sie ze wlasnie tym go zranilam. Zawsze wydawalo mi sie ze jak ktos mnie tak mocno bedzie kochal to ja tez go tak pokocham i bedzie idealnie.... a wtedy poczulam ze tak sie nie da. Nie umielam go tak kochac jak on mnie.... i wiem ze niepwonnam ale mam przez to poczucie winy. Nie chcialam mu rozbijac rodziny, bo nie przezylabym tego gdyby jego dzieciaki cierpialy przezemnie.... w zwiazku z tym uciekalam..... uciekalam jak najdalej od tej milosci. Mowilam mu w kolko ze go nie kocham, ze nie mozemy byc razem.... a potem pojawil sie Robert i juz mialam usprawiedliwienie. Nie jestem sama, nie moge sie zwiazac.... i Adam odszedl... zamilknol.... myslalam ze na zawsze..... tesknilam bardzo ale balam sie zadzwonic, zeby go nie ..... ech..... smutno mi bo nie wiedzialam ze tak go zranilam. I nagle sie odezwal. Taki zupelnie odmieniony. Z mojego spokojnego, ulozonego Adasia zrobila sie facet ktory szaleje i "uzywa zycia". Nie czulam w nim dawnego Adama.... a on mowil ze chcial byc taki jak ja, sprobowac zyc jak ja.... i ze mysli o mnie caly czas i nadal kocha..... Juz dawno tak nie plakalam....

gaja : :